Wyjechaliśmy do Kołobrzegu i Dziwnowa.
Zawsze lubiłam widoki za oknami pociągu.
Czuję się wtedy, jakbym podróżowała w czasie. Jeszcze przed chwilą byłam w lesie, gdzie brzozy ozłocone słońcem, a już pędzę przez pola płowo-żółte, nad dachami białych chat wiejskich, obok jadących niespiesznie rowerzystek w podkasanych spódnicach...
W ręku kamyk, albo bilet.
Patrzę, jak wszystko zostaje w tyle!
Zawsze lubiłam widoki za oknami pociągu.
Czuję się wtedy, jakbym podróżowała w czasie. Jeszcze przed chwilą byłam w lesie, gdzie brzozy ozłocone słońcem, a już pędzę przez pola płowo-żółte, nad dachami białych chat wiejskich, obok jadących niespiesznie rowerzystek w podkasanych spódnicach...
W ręku kamyk, albo bilet.
Patrzę, jak wszystko zostaje w tyle!
Oczy nasycić zielenią,
uszy muzyką,
a skórę,
dotykiem Twoich dłoni.
Nazwać to
spokojem,
szczęściem
albo
miłością.
Napisać o tym wiersz,
albo
usnąć,
z twarzą
zwróconą ku słońcu.
Kołobrzeg, sierpień 1982r.