czwartek, 30 sierpnia 2012

W wakacje















Wyjechaliśmy do Kołobrzegu i Dziwnowa.
Zawsze lubiłam widoki za oknami pociągu.
Czuję się wtedy, jakbym podróżowała w czasie. Jeszcze przed chwilą byłam w lesie, gdzie brzozy ozłocone słońcem, a już pędzę przez pola płowo-żółte, nad dachami białych chat wiejskich, obok jadących niespiesznie rowerzystek w podkasanych spódnicach...
W ręku kamyk, albo bilet.
Patrzę, jak wszystko zostaje w tyle!


Oczy nasycić zielenią,
uszy muzyką,
a skórę,
dotykiem Twoich dłoni.

Nazwać to
spokojem,
szczęściem
albo
miłością.

Napisać o tym wiersz,
albo
usnąć,
z twarzą
zwróconą ku słońcu.


Kołobrzeg, sierpień 1982r.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nie o miłości















Wysłałam wiersze na konkurs. Jakiś tam. Zdobyłam I nagrodę. Był to talerz ozdobny z herbem Łodzi i jakiś drobny pieniądz.
Jednak "ważne" osoby, czyli jurorzy (miejscowi poeci:) pouczyli mnie, że wiersze pisze się nie tylko o miłości. Prawdziwy poeta widzi więcej.
Przejęłam się.



Spacer przed snem

Czujesz?
Zapach żyta słodki
i mączny,
przetykany fioletem
kąkoli.

Cisza przed snem.
Słońce kulą
w czerwone wieże kościoła.
Psy szczekają.

W oddali zielonej
koń się pasie
na łące.
Prawdziwa wieś.

A tuż,
za plecami,
nasz dom.
W smukłej,
dwunastopiętrowej,
sterylnej
cywilizacji.


czerwiec 1982

No, nie wiem...

niedziela, 26 sierpnia 2012

Bajka
















Zamiast życzeń pod choinkę

Za górami, za lasami,
w kraju dalekim,
bardzo białym od śniegu
i bardzo zimnym od zła,
żyli sobie dziad i baba,
bardzo młodzi oboje.
Mieli dwie głowy
i dwa serca.

***********

Pewnego razu
zapukała do ich drzwi miłość,
ta postrzelona wariatka.
Niebacznie
wpuścili ją do środka.
Ach, cóż to była za miłość!
Ściany pomalowała na różowo,
okna na fioletowo,
głowy oprószyła świetlistym pyłem.

Babie brzuch pozłociła,
małe główki rozmnożyła,
Dziad je nosił w ramionach,
jak słońca.
Lała wino do szklanic,
wszystko zło miała za nic,
zapraszała do łóżek dobre sny...

***********
Od tego czasu
Dziad i Baba
żyli sobie długo i szczęśliwie.
Żyli sobie bardzo starzy oboje.
Żyli sobie w kraju dalekim
z miłością.


24,12.1981r.

sobota, 25 sierpnia 2012

Następny grudzień














Wiersze, które pisałam w międzyczasie już były na sąsiednim blogu, nie będę ich powtarzać.
Dziesięć miesięcy naszego małżeństwa przebiegło chyba typowo, we wzlotach i upadkach. W kraju się działo znowu źle.
Kiedy teraz o tym myślę, to ciągle powraca wspomnienie wieczoru grudniowego, w naszym małym pokoiku, oświetlonym tylko jedną lampką nad biurkiem, ze śniegiem za oknem i jakąś mroczną ciszą w sercu. Jakby na przekór wszystkiemu, na oknie wisiały tiulowe, zielone firanki.


Bezsenność

Noc się rozszalała naokół,
bezgwiezdna i bezludna.
Wsączyła swoje lęki
przez zielone okna,
przez dziurki po zgubionych kluczach.

Sfrunęły na bankiet
upiory i dwugłowe strachy
i tańczą na moich piersiach
fokstrota.

Litości!
Krzyczę bezsilna i niema.
Znikąd pomocy.

Proszę Cię,
przyjdź,
weź w dłonie moje strwożone serce
i ucisz je pocałunkiem,
i uśpij.

4.12.1981r.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Na Gwiazdkę















Napisałam ten wiersz na pierwszą Gwiazdkę. Zapakowany w kopertę i dołączony do jakiegoś prezentu, zginął wśród zdartych opakowań i innych śmieci. Dogadaliśmy się na ten temat dopiero kilka dni później. Tak się rodzą nieporozumienia:)


Kocham
Twoje ręce,
zaplątane we włosach,
boleśnie.

Kocham
Twoje wargi,
szepczące o miłości.
Twoje wargi
odkrywające moje ciało,
obce innym wargom.

Kocham
Twoje zęby
na moich piersiach,
twardniejących w dreszczu.

Kocham
Twoje ciało,
o czym Ci nie mówiłam,
bo nie znam o tym słów.

O czym Ci nie mówiłam,
bo pragnę Cię
w milczeniu.

O czym Ci nie mówiłam,
bo milczę o tym zawsze,
gdy ofiarowujesz mi
rozkosz kochania.

O czym Ci mówię
teraz.

wigilia 1980r.


piątek, 17 sierpnia 2012

Najsmutniej...

















Nie pamiętam, dlaczego w tym październiku było mi tak smutno. Ot, kaprysy miłości...


Porzucona,
płakała wśród liści,
błagając dłonie
o rozkosz.

Palce,
posłuszne jej woli,
rozbiegły się w gęstwinie,
by schwytać niedoścignioną.

Rozsiadłe naokół
zasady i normy,
te nędzne poganiaczki uczuć,
rzucały groty w jej serce.

Umierała bez jęku,
modląc się do tego,
który kiedyś
na chwilę
ofiarował jej
nieskończoność.

29.10.1980r.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Smutniej...





















Miłość ci wszystko wybaczy. Bo miłość, mój miły, to ja...
Wybaczaliśmy sobie nawzajem.



Jednym pytaniem,
na które
nie mam odpowiedzi,
jednym spojrzeniem,
bezlitosnym,
rozpinasz między nami
milczenie.

Krzyczę do Ciebie
spoza muru
powietrza,
ile bólu w płucach.

Nie zostawiaj mnie
samotnej,
umierającej
na ciszę.

Wystarczy,
że wyciągniesz
dłoń...


28.10.1980r.

środa, 15 sierpnia 2012

Smutno















Dzień
za dniem,
bez skargi
oddałam Ci
swoje myśli,
oddałam
swoje słowa
i spojrzenia
i dłonie.

Oddałam
śmieszne,
samotne
serce.
Bez żalu
oddałam Ci
swoje ciało.
Kocham Cię.

-Wiem.- powiadasz,
odchodząc.

Przecież,
ja już nic więcej
nie mam
do ofiarowania.

25.10.1980r.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Dnia 140-stego



A w Ogrodzie Botanicznym
zakwitły tulipany...











Hm. Jak widać liczyłam dni:)))

Po omacku
szukała jego śladów
wśród tłumu.

Ślepa i nieczuła,
nie odgadła
cienia palców
na twarzy,

ciepła
ulatującego z warg,
szelestu traw
po przejściu.

Maj,
tulipanowo wonny,
zlitował się
nad ociemniałą.

Ujrzawszy
przez mgnienie
uśmiech błękitny,
z miłości
oślepła
na powrót.

27.09.1980rok

sobota, 11 sierpnia 2012

W dniu powrotu...



Samotność w tłumie










...byliśmy umówieni na 17.00
Zaniosłam MU wiersz.


Niecierpliwi,
zachłanni,
spragnieni,
biegniemy ku sobie.

Na oślep
odmierzamy czas,
siedmiomilowymi butami zaklęć
w pocztowych ekspresach.

Byle prędzej!

O krok od celu
stajemy,
jak wryci.

Aby,
w nieskończoność
rozciągnąć
sekundy,
milimetr
po
milimetrze
zbliżając się
do źródła.

31.08.1980 rok

piątek, 10 sierpnia 2012

Ciągle tęskniąca...

Ogród Botaniczny
rok 1981












...wędrowałam pieszo do pracy (MPK strajkowało) przez zielony, cichy Ogród Botaniczny.
Nie byłam zła, nie byłam niespokojna, nie myślałam o przewalającej się przez kraj fali ludzkiego gniewu i determinacji.
Tęskniłam. Czekałam . Liczyłam dni.
Jeżeli się bałam, to tylko tego, że coś lub ktoś nas rozdzieli.


Na później

Szukam
zagubionych słów,
półuśmiechów,
palców drżeń
nad moją twarzą,
ciepła szeptów
na karku.

W blasku,
w głośnej od wiatru
i ptaków
ciszy poranka,
odnajduję.

Roztrwonione
pozawczoraj,
niedbale porzucone
na ścieżkach
do wspomnień.

Skrzętnie gromadzę
i układam
w liniach wersów,
otrzepane z liści.

Pytasz,
po co te porządki?

Milczę
o ciemnej godzinie
smutku,
tęsknoty
i samotności.

27.08.1980rok

wtorek, 7 sierpnia 2012

Na odległość




Morze, nasze morze









Został na Wybrzeżu. Ja wróciłam do pracy.
Był sierpień. To był TEN SIERPIEŃ.
Stocznia stała, a ja tęskniłam za dotykiem i zapachem buraczkowego swetra z szorstkiej wełny, który nosił na gołe ciało. I układałam wiersze.
Ech!


Pokonywanie odległości

Wyciągnij dłonie
ku mojej twarzy,

Poprzez
kilometry przestrzeni,
błękitnej od spojrzeń,

Poprzez
krzywiznę planety,
odgadnę dotyk.

Wtedy,
gdy poczujesz na palcach
wilgoć słoną,

To nie deszcz miły,
Płaczę
ze wzruszenia.

sierpień 1980rok

Rozstaliśmy się na dwanaście dni. Wysyłałam Mu listy ekspresem :)

sobota, 4 sierpnia 2012

Kiedyś





Przychodzimy, odchodzimy,
cichuteńko, na paluszkach...








Bez znaku zapytania

Kiedyś,
nie powiesz "do usłyszenia,
kiedyś,
nie zadzwonisz.

Kiedyś,
będzie za późno na rozmowę,
na gest,
na porozumienie.

Kiedyś,
zapomnimy uśmiechnąć się
do siebie.
Kiedy...


czerwiec 1980

czwartek, 2 sierpnia 2012

Dostałam różę


I tylko różę.
Znowu ogarnęło mnie zwątpienie.


Milczenie z różą.

Niektórzy
znają mowę kwiatów.

Słucham
mojej róży
kolczastej,
błękitnie uśmiechniętej.

Słucham
w ciszy,
w niepokoju,
w nadziei.

Nic nie słyszę.
Ona
tylko pachnie.


A zaraz potem:

To tak,
jakbym znowu
miała siedem lat.

To tak,
jakbym nagle poczuła
zapach konwalii,
albo
smak świeżo zerwanego jabłka.

To tak,
jakby wszystkie te rzeczy
zdarzyły się razem,
gdy
zamykasz w swojej,
moją małą dłoń.

Czerwiec 1980rok