sobota, 25 sierpnia 2012

Następny grudzień














Wiersze, które pisałam w międzyczasie już były na sąsiednim blogu, nie będę ich powtarzać.
Dziesięć miesięcy naszego małżeństwa przebiegło chyba typowo, we wzlotach i upadkach. W kraju się działo znowu źle.
Kiedy teraz o tym myślę, to ciągle powraca wspomnienie wieczoru grudniowego, w naszym małym pokoiku, oświetlonym tylko jedną lampką nad biurkiem, ze śniegiem za oknem i jakąś mroczną ciszą w sercu. Jakby na przekór wszystkiemu, na oknie wisiały tiulowe, zielone firanki.


Bezsenność

Noc się rozszalała naokół,
bezgwiezdna i bezludna.
Wsączyła swoje lęki
przez zielone okna,
przez dziurki po zgubionych kluczach.

Sfrunęły na bankiet
upiory i dwugłowe strachy
i tańczą na moich piersiach
fokstrota.

Litości!
Krzyczę bezsilna i niema.
Znikąd pomocy.

Proszę Cię,
przyjdź,
weź w dłonie moje strwożone serce
i ucisz je pocałunkiem,
i uśpij.

4.12.1981r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz