Szczęście rośnie...
Wtedy pisałam z goryczą.
Teraz piszę to z bólem.
Czy potrafię,
wziąć sobie z życia
miłość?
Rozpalić się, zapłonąć,
krzyczeć, śmiać się
i płakać?
Czy potrafię,
wziąć sobie z życia
szczęście?
Rozpędzić się, biec,
zachłysnąć się wiatrem
i deszczem?
Czy potrafię,
wziąć sobie z życia
ŻYCIE?
Oddychać, zasypiać,
stopami poczuć
bezpieczną twardość ziemi?
23.08.1998
niedziela, 30 grudnia 2012
sobota, 1 grudnia 2012
To było tak niedawno. W 1997...
Chwytaj dzień
Trawa,
jak to trawa,
zielona, uległa,
kładzie się pod stopy.
Słońce,
bezlitosne,
ono dobrze wie,
że i tak wzbudza miłość.
Powietrze,
mimochodem
daje nam życie,
tak niefrasobliwie lekkie.
Ja i Ty,
siwiejący powoli,
złączeni nie tylko
słowem,
myślą,
ciałem...
Teraz, kiedy to piszę, wszystko wydaje mi się tak niewiarygodnie dwuznaczne i ponadczasowe, że aż mnie boli.
Trawa,
jak to trawa,
zielona, uległa,
kładzie się pod stopy.
Słońce,
bezlitosne,
ono dobrze wie,
że i tak wzbudza miłość.
Powietrze,
mimochodem
daje nam życie,
tak niefrasobliwie lekkie.
Ja i Ty,
siwiejący powoli,
złączeni nie tylko
słowem,
myślą,
ciałem...
21.08.1997
Teraz, kiedy to piszę, wszystko wydaje mi się tak niewiarygodnie dwuznaczne i ponadczasowe, że aż mnie boli.
piątek, 23 listopada 2012
Szukam sensu
Byłam szczęśliwa.
A potem pisałam tak:
Jestem szczęśliwa.
Deszcz pada,
drzewa mokną
i ludzie,
zimno,
szaro,
jestem szczęśliwa.
w drodze
do pracy,
środa
1996
Jestem szczęśliwa
dzisiaj?
Żyję.
Dzisiaj.
Boję się, płaczę,
nie wiem, co dalej.
1997
Dalej
tak samo.
Dzień
za dniem.
Niedoskonałe
centrum wszechwiata,
JA.
Cierpię,
śnię,
czekam.
Szukam
sensu.
1997
Jakie to teraz bolesne:)
wtorek, 20 listopada 2012
Kochaj mnie
Wiersz napisany w 15-sta rocznicę ślubu. Nie wiedziałam, że jesteśmy akurat w połowie drogi.
Kochaj mnie,
pragnij,
całuj!
Mów do mnie!
Jeszcze
do mnie mów!
Jeden raz,
to za mało,
żeby opowiedzieć
o miłości.
Jeszcze
kochaj mnie,
dotykaj,
rozbieraj!
Po kropelce
wypij mnie
do dna.
Jeszcze
mów mi o tym,
szepcz o tym,
krzycz!
Koniec.
P.S.
Teraz ja,
powiem Ci do ucha
jak bardzo
kocham,
pragnę,
kocham...
luty 1996
A teraz, tylko płaczę. Znowu.
czwartek, 8 listopada 2012
Żyję
To następny w kolejce wiersz z mojego zeszyciku. Nie wiem, co myśleć...
Pamiętam, że wracałam zatłoczonym autobusem do domu. Za oknami była zimna zima.
W domu czekał Mąż z kolacją...
Jestem szczęśliwa.
Gałęzie drzew
nagie,
czarne.
Zima zimna.
Dzień mija.
Jestem szczęśliwa.
Dzieci krzyczą,
wracasz zmęczony,
nie mamy
pieniędzy.
Ile to już
lat?
Jestem szczęśliwa,
płaczę,
boję się,
żyję.
9.02.1996
wtorek, 23 października 2012
Jesteś młody
Już zawsze,
będziesz
młody...
Patrzę na Ciebie,
jesteś młody.
Myślę o Tobie,
jesteś młody.
Wpadam
w Twoje ramiona.
Kołyszesz mnie
do snu.
Całujesz
moje piersi
i ciagle
jesteś młody.
Patrzę w lustro.
Do licha!- myślę-
Przecież,
ja jestem młodsza
od Ciebie
o całe
dwa tygodnie!
30.01.1994r.
środa, 17 października 2012
Ktoś był...
Serce w piersiach,
jak kamyk
uwiera.
Schowana
w skorupkę milczenia
nie wiem,
czy to co widzę,
WIDZĘ.
Czy to, co czuję,
to łzy,
czy tylko
deszcz pada
Nie wiem,
czy ktoś
pochyli się nade mną
i zatrzyma,
czy zostawi jedynie
zapach swoich dłoni
i pójdzie szybko
przed siebie.
1993r.
poniedziałek, 15 października 2012
Oswajanie myszy
Jak ptaka,
chwytasz w dłonie
moje zranione serce
i mówisz
"ciii...
nie ma powodu
do ucieczki"
Powoli
oswajam się
z ciepłem Twoich rąk
i ufam,
że nie odbierzesz mi
wolności.
Powoli
zaczynam wierzyć,
że dzięki Tobie
znów
osiągnę przestworza.
1992rok
czwartek, 11 października 2012
W październiku
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA3yeAX3GFqwAqRTEoHs1IfB7Vlht_qYBJ8umjGFMayAHJewsBAKnOiiFz9a66LqCwJVUw4gnjFpidA39IGuE9rQXiSJ9dubsNr9AbfbyFokM1vvab50m4p2GId4_BcaYAm0VLLKNyJWMJ/s1600/1_20110217115136.png)
Picasso, okres niebieski
W październiku,
jak w maju,
wszystko
jest możliwe.
Mąż
wraca z podróży,
miłość
na błękitno zakwita.
Weź ją sobie,
oczy zamknij
i nie myśl
o chłodzie poranka.
W deszczu pocałunków,
w burzy namiętności,
we mgle snów,
spełnia się październik.
25.09.1991
Znowu jest październik. Mój Mąż nie wróci już z podróży.
poniedziałek, 8 października 2012
Bez tytułu
Chciałabym
wiersz Ci napisać.
Ale
myśli moje
nieposkładane,
słowa szare,
nieodświętne.
Chciałabym,
aby ten wiersz,
jak róża,
na ścieżce naszej
codziennej
zakwitł,
zajaśniał.
Schylasz się,
zapach czujesz,
słodki,
jak miłość.
Ale
wiersze,
jak kwiaty,
nie rosną.
wrzesień 1991
czwartek, 4 października 2012
40 lat minęło:)
To nic,
że czas
tak nas pogania.
I tak,
nikt nie odbierze nam chwil
spędzonych
na zabawie w lekarza
i na chwytaniu motyli.
To nic,
że Tobie przybywa lat,
a mnie
ubywa młodości.
I tak,
zostanie w nas czułość
pierwszego spotkania
i wzruszenie osiemnastych urodzin.
To nic,
że rozdzielą nas różne
sprawy ważne
i ważne mało.
I tak,
zawsze będę mogła wrócić,
żeby wziąć Cię
w ramiona.
05.10. 1990
środa, 3 października 2012
Lato się skończyło
Lato się kończy.
Więdną róże
i moje piersi
stare.
Zasuszone bratki
blakną,
oczy szare
bez blasku.
Twarze
pokonane przez czas.
Babie lato
w sercach.
Nie odchodź
ścieżką wśród wrzosów!
Nie mów "żegnaj"!
Nie płacz
nad ciałem motyla.
To jeszcze nie koniec
pogody,
życia,
miłości...
26.08.1990
No cóż, starość jest, jak wszystko, rzeczą względną:)
wtorek, 2 października 2012
Wiara, nadzieja, miłość...
Czymże jest miłość,
jeśli nie nadzieją?
Czymże jest ona,
jeśli nie wiarą?
Nie stawiaj
znaku zapytania.
Ona sama
odnajdzie drogę.
Choć kluczy
po omacku,
nie pozwoli się oszukać.
Ta ślepa wariatka
ma jeszcze
niezły nos!
czerwiec 1990
jeśli nie nadzieją?
Czymże jest ona,
jeśli nie wiarą?
Nie stawiaj
znaku zapytania.
Ona sama
odnajdzie drogę.
Choć kluczy
po omacku,
nie pozwoli się oszukać.
Ta ślepa wariatka
ma jeszcze
niezły nos!
czerwiec 1990
niedziela, 30 września 2012
W chwilach zwątpienia i goryczy
Nie przyszedłeś
wziąć mnie w ramiona.
Twoje serce
jest tylko Twoje.
Moje oczy
spokojne i chłodne.
Nikt nie płacze.
Bardzo estetyczna
samotność.
wziąć mnie w ramiona.
Twoje serce
jest tylko Twoje.
Moje oczy
spokojne i chłodne.
Nikt nie płacze.
Bardzo estetyczna
samotność.
Wytworni biznesmeni,
przystojni brodacze,
w marynarkach w kratę,
okularnicy,
intelektualiści,
śpijcie spokojnie.
Wasze ciche żony
o gołębich oczach
nie odfruną
do ciepłych krajów.
Na szczęście
nie mają skrzydeł.
czwartek, 27 września 2012
Kryzysowo
Albo będzie dobrze, albo będzie źle, piłka jest okrągła... Wiadomo.
Co jakiś czas przychodziły gorsze dni. Może nawet tygodnie.
Nie tylko wierszy,
ja nic już w życiu
nie umiem.
Kochać,
dawać,
pragnąć.
Serce i pamięć
dziurawe.
Zostały mnie
tylko
resztki.
2. 05. 1990
Było smutno. Ale jeszcze przyjdą lepsze dni. Dla wierszy...
Co jakiś czas przychodziły gorsze dni. Może nawet tygodnie.
Nie tylko wierszy,
ja nic już w życiu
nie umiem.
Kochać,
dawać,
pragnąć.
Serce i pamięć
dziurawe.
Zostały mnie
tylko
resztki.
2. 05. 1990
Było smutno. Ale jeszcze przyjdą lepsze dni. Dla wierszy...
wtorek, 18 września 2012
Córeczki - cukiereczki
Agnieszce, na 18-ste urodziny
Tego dnia
taka mała,
jak okruch na dłoni.
Urodzona
w samym środku
świata.
Płakaliśmy ze wzruszenia,
w babcinej kuchni
za szafą.
I patrzcie, patrzcie!
Jaka nagle
smukła i wiotka!
I oczy, jak migdały,
a rzęsy na policzkach,
jak woal.
Jeszcze ma tyle
ścieżek do przebycia
i tyle do otworzenia drzwi...
Więc,
życzmy jej
szczęścia!
Tego dnia
taka mała,
jak okruch na dłoni.
Urodzona
w samym środku
świata.
Płakaliśmy ze wzruszenia,
w babcinej kuchni
za szafą.
I patrzcie, patrzcie!
Jaka nagle
smukła i wiotka!
I oczy, jak migdały,
a rzęsy na policzkach,
jak woal.
Jeszcze ma tyle
ścieżek do przebycia
i tyle do otworzenia drzwi...
Więc,
życzmy jej
szczęścia!
październik, 1990
Mojej córeczce
Moja córeczko,
z niebieskimi oczami,
wymarzona na babcinej kanapie.
Przed chwilą
trzymałam Cię w ramionach,
śmiesznego bobasa,
w czapce
z chustki do nosa.
Jutro,
założysz swój pierwszy fartuszek
i zielony tornister.
Uczennica pierwszej "a"
Czas
porywa Cię tak szybko,
coraz dalej ode mnie.
Moja córeczko,
z niebieskimi oczami,
Ty nigdy
nie uciekniesz z mojego serca.
Masz tam
bardzo silne
korzonki.
wrzesień 1990
sobota, 15 września 2012
W 9-tą rocznicę
Czas szybko leciał. Jak zawsze...
Dni, jak ten
zdarzają się,
by pisać wiersze
dla ukochanych.
Bierzesz w swoje ręce
moją twarz starą,
moje niespokojne piersi,
mówisz: pragnę!
Ja płaczę.
Zbierasz łzy
po kropli.
Kołyszesz mnie
w ramionach.
Okrywasz snem
nasze dzieci.
Wiecznie błękitnooki.
Dlaczego więc
wciąż powtarzasz,
że nie jesteś
POETĄ?
Dni, jak ten
zdarzają się,
by pisać wiersze
dla ukochanych.
Bierzesz w swoje ręce
moją twarz starą,
moje niespokojne piersi,
mówisz: pragnę!
Ja płaczę.
Zbierasz łzy
po kropli.
Kołyszesz mnie
w ramionach.
Okrywasz snem
nasze dzieci.
Wiecznie błękitnooki.
Dlaczego więc
wciąż powtarzasz,
że nie jesteś
POETĄ?
maj 1989
czwartek, 13 września 2012
Terapeutycznie
Taka mała samotność...
Niektóre pisałam tylko dla siebie.
To takie proste
napisać wiersz.
Napisać ból,
napisać smutek.
Napisać
moją z Tobą samotność
i Twoją ze mną
bezradność.
Po co komu
taki wiersz?
Mnie.
Mnie jest potrzebny.
Jak łzy,
jak konfesjonał.
To nie jest dobry wiersz.
Ale jutro
napiszę znowu,
bo muszę płakać.
wrzesień 1988r
Barbaro,
kto zabił
twoją poezję?
To nie ty zrobiłaś!
Świat
zgwałcił twoją duszę.
Obroń się!
Jesteś dobra,
jesteś mądra,
jesteś piękna!
Barbaro,
Ty naprawdę
zasługujesz
na miłość!
Dzięki Ani Stelmaszczyk i mojemu Mężowi
22.09.1988r (niechby ta chwila chciała trwać)
niedziela, 9 września 2012
Dzień za dniem
Degustacja
Maj znowu.
Maj we mnie
jaśminem kwitnie,
pachnie
Twoim ciałem.
Brzemienna
w pożądanie
chodzę na czubkach palców.
Chcę fruwać
w kosmosie Twoich ramion
po rozkosz,
chcę...
Znowu jest maj
miły.
15.05.1986r.
Ten dzień
pachnie miłością
i truskawkami.
Bądź przy mnie.
Połóż mi rękę
na włosach.
W zgiełku świata
znajdź ciszę
dla naszych słów.
Garść truskawek
wrzuć w usta
rozchylone.
Po mozole codzienności,
pozwólmy sobie
na rozkosz
łasuchowania.
w szóstą rocznicę
pierwszych tulipanów
ofiarowanych z okazji
Nadziei
pierwszych tulipanów
ofiarowanych z okazji
Nadziei
Ten dzień
pachnie miłością
i truskawkami.
Bądź przy mnie.
Połóż mi rękę
na włosach.
W zgiełku świata
znajdź ciszę
dla naszych słów.
Garść truskawek
wrzuć w usta
rozchylone.
Po mozole codzienności,
pozwólmy sobie
na rozkosz
łasuchowania.
12.06.1988r
sobota, 8 września 2012
Chwytanie szczęścia
Dopóki ziemia kręci się,
dopóki jest tak, czy siak,
Panie, ofiaruj każdemu z nas,
czego mu w życiu brak.
Mędrcowi darować głowę racz,
tchórzowi dać konia chciej.
Sypnij grosza szczęściarzom
i mnie w opiece swej miej.
B. Okudżawa
Jak sen dziecka,
jest proste
moje szczęście.
Moja miłość
jest głęboka,
jak ramiona męża.
A smutek,
jest jak spacer wieczorny
u schyłku lata.
Minie szybko,
jak dzień.
sierpień 1983r
Lato
gorące i słodkie,
jak konfitury z malin.
gorące i słodkie,
jak konfitury z malin.
Słońce
złotymi kroplami
kapie w serca.
Twoje ramiona
pachną żywicą.
Moje dłonie
chłodne, jak zieleń.
Przez las,
szumiący ocean,
w zółtym wózku,
jak w świetlistej kwadrydze
toczymy
nasze szczęście...
A jutro,
już będzie
jesień.
złotymi kroplami
kapie w serca.
Twoje ramiona
pachną żywicą.
Moje dłonie
chłodne, jak zieleń.
Przez las,
szumiący ocean,
w zółtym wózku,
jak w świetlistej kwadrydze
toczymy
nasze szczęście...
A jutro,
już będzie
jesień.
sierpień 1983
piątek, 7 września 2012
czerwiec 1983
Pierwsza trauma- dziecko w szpitalu.
Łóżeczko w domu puste. Matka samotna.
Kasiu, moja córeczko,
moja kruszynko!
Taka jesteś samotna
wśród obcych rąk
i obcych serc
Ramiona bolą puste,
nie mogą Cię objąć.
Jeszcze dzień,
jeszcze chwilę...
Musimy być dzielne,
bo wszystko będzie dobrze.
Tak mówi tata
i trzeba mu wierzyć.
Nasza mała Kasiu,
nasz największy Skarbie!
16.06.1983r.
niedziela, 2 września 2012
Dziecko się rodzi...
Słońce wschodzi, głaszcze powietrze.
Dziecko się rodzi. Szumi deszcz.
Kwiat otwiera oczy w ogrodzie.
Zorza wieże złotem okleja.
Ptak ptaka strofuje w gnieździe.
Gwiazda dzień dobry mówi gwieździe
Dziecko się rodzi.
Dziecko się rodzi.
Nasze dziecko się rodzi.
Nadzieja.
To oczywiście Gałczyński, któremu urodziła się córeczka Kira.
Nam miała się urodzić Córeczka Kasia. Chociaż, gdy pisałam ten wierszyk
była zaledwie podejrzeniem, słodką tajemnicą.
Małe rączki, małe nóżki,
mała główka u poduszki-
Dziecko.
Śmieszne troski, krótkie smutki,
małe przy łóżeczku butki-
Dziecko.
Przewijanie, całowanie,
wielkie w sercach miłowanie-
Dziecko.
28.09.1982r.
sobota, 1 września 2012
Od lata do zimy
Wierszy pisałam coraz mniej...
Pola zżęte na rżyska
ciche
i złote.
Tam
dalej
wąwozy jarzębin
i rdzawych liści,
co jak łzy
na ziemię...
Mówisz
- nie płacz kochana.
Jesienią
pocałunki są słodkie,
jak lipcowy miód.
Na zimę
zapełnimy spiżarnię.
.................................
Tylko tak żal
odjeżdżać
z lata.
ciche
i złote.
Tam
dalej
wąwozy jarzębin
i rdzawych liści,
co jak łzy
na ziemię...
Mówisz
- nie płacz kochana.
Jesienią
pocałunki są słodkie,
jak lipcowy miód.
Na zimę
zapełnimy spiżarnię.
.................................
Tylko tak żal
odjeżdżać
z lata.
W drodze powrotnej z Dziwnowa. sierpień 1982
czwartek, 30 sierpnia 2012
W wakacje
Wyjechaliśmy do Kołobrzegu i Dziwnowa.
Zawsze lubiłam widoki za oknami pociągu.
Czuję się wtedy, jakbym podróżowała w czasie. Jeszcze przed chwilą byłam w lesie, gdzie brzozy ozłocone słońcem, a już pędzę przez pola płowo-żółte, nad dachami białych chat wiejskich, obok jadących niespiesznie rowerzystek w podkasanych spódnicach...
W ręku kamyk, albo bilet.
Patrzę, jak wszystko zostaje w tyle!
Zawsze lubiłam widoki za oknami pociągu.
Czuję się wtedy, jakbym podróżowała w czasie. Jeszcze przed chwilą byłam w lesie, gdzie brzozy ozłocone słońcem, a już pędzę przez pola płowo-żółte, nad dachami białych chat wiejskich, obok jadących niespiesznie rowerzystek w podkasanych spódnicach...
W ręku kamyk, albo bilet.
Patrzę, jak wszystko zostaje w tyle!
Oczy nasycić zielenią,
uszy muzyką,
a skórę,
dotykiem Twoich dłoni.
Nazwać to
spokojem,
szczęściem
albo
miłością.
Napisać o tym wiersz,
albo
usnąć,
z twarzą
zwróconą ku słońcu.
Kołobrzeg, sierpień 1982r.
wtorek, 28 sierpnia 2012
Nie o miłości
Wysłałam wiersze na konkurs. Jakiś tam. Zdobyłam I nagrodę. Był to talerz ozdobny z herbem Łodzi i jakiś drobny pieniądz.
Jednak "ważne" osoby, czyli jurorzy (miejscowi poeci:) pouczyli mnie, że wiersze pisze się nie tylko o miłości. Prawdziwy poeta widzi więcej.
Przejęłam się.
Jednak "ważne" osoby, czyli jurorzy (miejscowi poeci:) pouczyli mnie, że wiersze pisze się nie tylko o miłości. Prawdziwy poeta widzi więcej.
Przejęłam się.
Spacer przed snem
Czujesz?
Zapach żyta słodki
i mączny,
przetykany fioletem
kąkoli.
Cisza przed snem.
Słońce kulą
w czerwone wieże kościoła.
Psy szczekają.
W oddali zielonej
koń się pasie
na łące.
Prawdziwa wieś.
A tuż,
za plecami,
nasz dom.
W smukłej,
dwunastopiętrowej,
sterylnej
cywilizacji.
czerwiec 1982
No, nie wiem...
niedziela, 26 sierpnia 2012
Bajka
Zamiast życzeń pod choinkę
Za górami, za lasami,
w kraju dalekim,
bardzo białym od śniegu
i bardzo zimnym od zła,
żyli sobie dziad i baba,
bardzo młodzi oboje.
Mieli dwie głowy
i dwa serca.
***********
Pewnego razu
zapukała do ich drzwi miłość,
ta postrzelona wariatka.
Niebacznie
wpuścili ją do środka.
Ach, cóż to była za miłość!
Ściany pomalowała na różowo,
okna na fioletowo,
głowy oprószyła świetlistym pyłem.
w kraju dalekim,
bardzo białym od śniegu
i bardzo zimnym od zła,
żyli sobie dziad i baba,
bardzo młodzi oboje.
Mieli dwie głowy
i dwa serca.
***********
Pewnego razu
zapukała do ich drzwi miłość,
ta postrzelona wariatka.
Niebacznie
wpuścili ją do środka.
Ach, cóż to była za miłość!
Ściany pomalowała na różowo,
okna na fioletowo,
głowy oprószyła świetlistym pyłem.
Babie brzuch pozłociła,
małe główki rozmnożyła,
Dziad je nosił w ramionach,
jak słońca.
Lała wino do szklanic,
wszystko zło miała za nic,
zapraszała do łóżek dobre sny...
***********
Od tego czasu
Dziad i Baba
żyli sobie długo i szczęśliwie.
Żyli sobie bardzo starzy oboje.
Żyli sobie w kraju dalekim
z miłością.
24,12.1981r.
małe główki rozmnożyła,
Dziad je nosił w ramionach,
jak słońca.
Lała wino do szklanic,
wszystko zło miała za nic,
zapraszała do łóżek dobre sny...
***********
Od tego czasu
Dziad i Baba
żyli sobie długo i szczęśliwie.
Żyli sobie bardzo starzy oboje.
Żyli sobie w kraju dalekim
z miłością.
24,12.1981r.
sobota, 25 sierpnia 2012
Następny grudzień
Wiersze, które pisałam w międzyczasie już były na sąsiednim blogu, nie będę ich powtarzać.
Dziesięć miesięcy naszego małżeństwa przebiegło chyba typowo, we wzlotach i upadkach. W kraju się działo znowu źle.
Kiedy teraz o tym myślę, to ciągle powraca wspomnienie wieczoru grudniowego, w naszym małym pokoiku, oświetlonym tylko jedną lampką nad biurkiem, ze śniegiem za oknem i jakąś mroczną ciszą w sercu. Jakby na przekór wszystkiemu, na oknie wisiały tiulowe, zielone firanki.
Bezsenność
Noc się rozszalała naokół,
bezgwiezdna i bezludna.
Wsączyła swoje lęki
przez zielone okna,
przez dziurki po zgubionych kluczach.
Sfrunęły na bankiet
upiory i dwugłowe strachy
i tańczą na moich piersiach
fokstrota.
Litości!
Krzyczę bezsilna i niema.
Znikąd pomocy.
Proszę Cię,
przyjdź,
weź w dłonie moje strwożone serce
i ucisz je pocałunkiem,
i uśpij.
Dziesięć miesięcy naszego małżeństwa przebiegło chyba typowo, we wzlotach i upadkach. W kraju się działo znowu źle.
Kiedy teraz o tym myślę, to ciągle powraca wspomnienie wieczoru grudniowego, w naszym małym pokoiku, oświetlonym tylko jedną lampką nad biurkiem, ze śniegiem za oknem i jakąś mroczną ciszą w sercu. Jakby na przekór wszystkiemu, na oknie wisiały tiulowe, zielone firanki.
Bezsenność
Noc się rozszalała naokół,
bezgwiezdna i bezludna.
Wsączyła swoje lęki
przez zielone okna,
przez dziurki po zgubionych kluczach.
Sfrunęły na bankiet
upiory i dwugłowe strachy
i tańczą na moich piersiach
fokstrota.
Litości!
Krzyczę bezsilna i niema.
Znikąd pomocy.
Proszę Cię,
przyjdź,
weź w dłonie moje strwożone serce
i ucisz je pocałunkiem,
i uśpij.
4.12.1981r.
niedziela, 19 sierpnia 2012
Na Gwiazdkę
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidFKjfSlnMpJvmfKM58_F_KRe_pUcwfoKZsg6xBOLYt1Nkz8Z3yIRppkGZU4nXmucbhtUBaPZqErTIeIzkNT1LS_zUhqXGFUlmXFzgn2cJ0Y_F3DIb1BPHGsWwUIsp2MYlmdgU7qZ7sOXS/s320/IMGP6974.jpg)
Napisałam ten wiersz na pierwszą Gwiazdkę. Zapakowany w kopertę i dołączony do jakiegoś prezentu, zginął wśród zdartych opakowań i innych śmieci. Dogadaliśmy się na ten temat dopiero kilka dni później. Tak się rodzą nieporozumienia:)
Kocham
Twoje ręce,
zaplątane we włosach,
boleśnie.
Kocham
Twoje wargi,
szepczące o miłości.
Twoje wargi
odkrywające moje ciało,
obce innym wargom.
Kocham
Twoje zęby
na moich piersiach,
twardniejących w dreszczu.
Kocham
Twoje ciało,
o czym Ci nie mówiłam,
bo nie znam o tym słów.
O czym Ci nie mówiłam,
bo pragnę Cię
w milczeniu.
O czym Ci nie mówiłam,
bo milczę o tym zawsze,
gdy ofiarowujesz mi
rozkosz kochania.
O czym Ci mówię
teraz.
wigilia 1980r.
piątek, 17 sierpnia 2012
Najsmutniej...
Nie pamiętam, dlaczego w tym październiku było mi tak smutno. Ot, kaprysy miłości...
Porzucona,
płakała wśród liści,
błagając dłonie
o rozkosz.
Palce,
posłuszne jej woli,
rozbiegły się w gęstwinie,
by schwytać niedoścignioną.
Rozsiadłe naokół
zasady i normy,
te nędzne poganiaczki uczuć,
rzucały groty w jej serce.
Umierała bez jęku,
modląc się do tego,
który kiedyś
na chwilę
ofiarował jej
nieskończoność.
29.10.1980r.
czwartek, 16 sierpnia 2012
Smutniej...
Miłość ci wszystko wybaczy. Bo miłość, mój miły, to ja...
Wybaczaliśmy sobie nawzajem.
Jednym pytaniem,
na które
nie mam odpowiedzi,
jednym spojrzeniem,
bezlitosnym,
rozpinasz między nami
milczenie.
Krzyczę do Ciebie
spoza muru
powietrza,
ile bólu w płucach.
Nie zostawiaj mnie
samotnej,
umierającej
na ciszę.
Wystarczy,
że wyciągniesz
dłoń...
28.10.1980r.
środa, 15 sierpnia 2012
Smutno
wtorek, 14 sierpnia 2012
Dnia 140-stego
A w Ogrodzie Botanicznym
zakwitły tulipany...
Hm. Jak widać liczyłam dni:)))
Po omacku
szukała jego śladów
wśród tłumu.
Ślepa i nieczuła,
nie odgadła
cienia palców
na twarzy,
ciepła
ulatującego z warg,
szelestu traw
po przejściu.
Maj,
tulipanowo wonny,
zlitował się
nad ociemniałą.
Ujrzawszy
przez mgnienie
uśmiech błękitny,
z miłości
oślepła
na powrót.
27.09.1980rok
sobota, 11 sierpnia 2012
W dniu powrotu...
Samotność w tłumie
...byliśmy umówieni na 17.00
Zaniosłam MU wiersz.
Niecierpliwi,
zachłanni,
spragnieni,
biegniemy ku sobie.
Na oślep
odmierzamy czas,
siedmiomilowymi butami zaklęć
w pocztowych ekspresach.
Byle prędzej!
O krok od celu
stajemy,
jak wryci.
Aby,
w nieskończoność
rozciągnąć
sekundy,
milimetr
po
milimetrze
zbliżając się
do źródła.
zachłanni,
spragnieni,
biegniemy ku sobie.
Na oślep
odmierzamy czas,
siedmiomilowymi butami zaklęć
w pocztowych ekspresach.
Byle prędzej!
O krok od celu
stajemy,
jak wryci.
Aby,
w nieskończoność
rozciągnąć
sekundy,
milimetr
po
milimetrze
zbliżając się
do źródła.
31.08.1980 rok
piątek, 10 sierpnia 2012
Ciągle tęskniąca...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj162JjsTWw7bM4KrDZsMmZd9OSLkhpIQZPf6lex-vVvrZ2j9H4XWpCPJlbKWIHZEiAmoAhwNmRWJJANFjX8qUneDR24NESF9TOqn8siPArpWh7jQBIdet7oLIgyOMR879H7RZhKY9xxX6i/s320/basia+na+%25C5%2582%25C4%2585ce.jpg)
rok 1981
...wędrowałam pieszo do pracy (MPK strajkowało) przez zielony, cichy Ogród Botaniczny.
Nie byłam zła, nie byłam niespokojna, nie myślałam o przewalającej się przez kraj fali ludzkiego gniewu i determinacji.
Tęskniłam. Czekałam . Liczyłam dni.
Jeżeli się bałam, to tylko tego, że coś lub ktoś nas rozdzieli.
Nie byłam zła, nie byłam niespokojna, nie myślałam o przewalającej się przez kraj fali ludzkiego gniewu i determinacji.
Tęskniłam. Czekałam . Liczyłam dni.
Jeżeli się bałam, to tylko tego, że coś lub ktoś nas rozdzieli.
Na później
Szukam
zagubionych słów,
półuśmiechów,
palców drżeń
nad moją twarzą,
ciepła szeptów
na karku.
W blasku,
w głośnej od wiatru
i ptaków
ciszy poranka,
odnajduję.
Roztrwonione
pozawczoraj,
niedbale porzucone
na ścieżkach
do wspomnień.
Skrzętnie gromadzę
i układam
w liniach wersów,
otrzepane z liści.
Pytasz,
po co te porządki?
Milczę
o ciemnej godzinie
smutku,
tęsknoty
i samotności.
27.08.1980rok
wtorek, 7 sierpnia 2012
Na odległość
Morze, nasze morze
Został na Wybrzeżu. Ja wróciłam do pracy.
Był sierpień. To był TEN SIERPIEŃ.
Stocznia stała, a ja tęskniłam za dotykiem i zapachem buraczkowego swetra z szorstkiej wełny, który nosił na gołe ciało. I układałam wiersze.
Ech!
Był sierpień. To był TEN SIERPIEŃ.
Stocznia stała, a ja tęskniłam za dotykiem i zapachem buraczkowego swetra z szorstkiej wełny, który nosił na gołe ciało. I układałam wiersze.
Ech!
Pokonywanie odległości
Wyciągnij dłonie
ku mojej twarzy,
Poprzez
kilometry przestrzeni,
błękitnej od spojrzeń,
Poprzez
krzywiznę planety,
odgadnę dotyk.
Wtedy,
gdy poczujesz na palcach
wilgoć słoną,
To nie deszcz miły,
Płaczę
ze wzruszenia.
sierpień 1980rok
Rozstaliśmy się na dwanaście dni. Wysyłałam Mu listy ekspresem :)
sobota, 4 sierpnia 2012
Kiedyś
czwartek, 2 sierpnia 2012
Dostałam różę
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOmlXBHReyghu3_GxBAKdW5XR7P_HVgtFx9t5-rNdlGy7-lkPDHsxinn7t8tT1rgIwDxxCBqoX0iJLJ6jk3FaEBfKlu8GKM3OOTwi18b2sNk8M7BknsQQrsyEjZ-ER7JuMGnKqojEOTF_N/s320/basia+na+trawie.jpg)
I tylko różę.
Znowu ogarnęło mnie zwątpienie.
Milczenie z różą.
Niektórzy
znają mowę kwiatów.
Słucham
mojej róży
kolczastej,
błękitnie uśmiechniętej.
Słucham
w ciszy,
w niepokoju,
w nadziei.
Nic nie słyszę.
Ona
tylko pachnie.
Niektórzy
znają mowę kwiatów.
Słucham
mojej róży
kolczastej,
błękitnie uśmiechniętej.
Słucham
w ciszy,
w niepokoju,
w nadziei.
Nic nie słyszę.
Ona
tylko pachnie.
A zaraz potem:
To tak,
jakbym znowu
miała siedem lat.
To tak,
jakbym nagle poczuła
zapach konwalii,
albo
smak świeżo zerwanego jabłka.
To tak,
jakby wszystkie te rzeczy
zdarzyły się razem,
gdy
zamykasz w swojej,
moją małą dłoń.
Czerwiec 1980rok
Subskrybuj:
Posty (Atom)